Maraton kajakowy - "Wisła PSTRĄG-2016"

piątek, 01 stycznia 2016 00:00
Drukuj

tyt_1
  Ogólnopolski Maraton Kajakowy WISŁA PSTRĄG 2016  - Poniżej zamieszczamy obszerną relację z kajakowego maratonu na trasie 60 km.

 

 

Słowem wstępu, czyli zarys historyczny…

Kurz, a może raczej para wodna nie zdążyła opaść po pierwszej edycji Maratonu Kajakowego WISŁA PSTRĄG w 2015 r., gdy nagle i znienacka pojawiło się lato 2016 i nieliczne acz energiczne grono klubowych kajakarzy musiało wziąć się do roboty przy organizowaniu kolejnej odsłony tych jedynych w swoim rodzaju zawodów.

Gwoli przypomnienia: wyścig nasz rozgrywany jest na dystansie ok. 60 kilometrów na trasie WKW-Góra Kalwaria-WKW, z czego 30 kilometrów płynie się pod prąd, a pozostałe 30 kilometrów z prądem. Maraton jest częścią popularnego cyklu amatorskich maratonów długodystansowych Canoa Cup, którego organizatorzy mocno do serca wzięli sobie definicję długiego dystansu: po wodzie stojącej minimum 50 kilometrów, z prądem minimum 100 kilometrów, a w trybie mieszanym… No właśnie. Do 2015 r. cykl nie uwzględniał trybu mieszanego, tzn. zawodów zawierających element pływania pod prąd i z prądem. Owszem, część wyścigów oferowała możliwość rywalizowania po części z prądem i po części po wodzie stojącej, ale nigdy wcześniej nikt nie wpadł na to, żeby ścigać się pod prąd. Aż tu nagle i znienacka wspomniane nieliczne acz energiczne grono klubowych kajakarzy na rzeczony pomysł wpadło. I niedługo okazało się, że pomysł bardzo spodobał się innym kajakarzom długodystansowym i na starcie zarówno pierwszej, jak i drugiej edycji maratonu stawiło się liczne grono zawodników, wliczając ścisłą czołówkę cyklu Canoa Cup.

Poza samą formą, tj. połączeniem płynięcia w tę i we w tę, nasze regaty zaskakują jeszcze podręcznikowo kompletną różnorodnością zjawisk rzecznych. Mamy tutaj wiatr, fale, cofki, wiry, „warkocze” na ostrogach (pędzące nieraz 12 km/h), niewidoczne kamienie tuż pod powierzchnią wody, mielizny, przemiały, urządzenia hydrotechniczne, i tak dalej, i tym podobne. Wszystko to w sumie sprawia, że jest to jeden z najtrudniejszych technicznie kajakarskich wyścigów długodystansowych w Polsce.

Wspomniany poziom trudności w bezpośredni sposób przekłada się na skład osobowy zawodników. Tutaj nie ma przypadków - każdy ze ścigantów ma za sobą przepłynięte tysiące kilometrów we wszystkich możliwych warunkach. W tym roku zgłosiło się 30 osad, w następujących kategoriach:

- T1K (jedynki kobiety) – 2 osady,

- T1M (jedynki mężczyźni) – 20 osad,

- T1M Weterani (jedynki mężczyźni) – 5 osad,

- T2M (dwójki mężczyźni) – 3 osady.

Warszawski Klub Wodniaków był godnie (vide: wyniki poniżej J ) reprezentowany przez 7 osad jedynkowych, w tym 1 osada kobieca w osobie powszechnie znanej Agnieszki.

Relacja z wyścigu

Zawody rozgrywane były w dniu 17 września 2016 r. Punkty kontrolne zostały ustalone w dwóch miejscach: PK1 w Gassach przy promie na 19 km wyścigu oraz PK2 na półmetku w Górze Kalwarii (600 metrów w górę rzeki za mostem drogowym). Nad bezpieczeństwem uczestników czuwała nasza wspaniała Policja Wodna, a jako dopełnienie jej profesjonalnej opieki - w sytuacji niebezpiecznej każdy uczestnik zobowiązany był do przerwania ścigania i udzielenia pomocy innym uczestnikom. Na szczęście mimo wystąpienia kilku wywrotek i usterek technicznych, interwencja żadnej wspomnianej grupy wsparcia nie była potrzebna.

Linia startowa stanowiła przedłużenie kanału portowego WKW w kierunku przeciwległego brzegu na całej szerokości Wisły. Punktualnie o godzinie 7.03 Główna Sędzina  Małgorzata dała sygnał do startu. Każdy kto widział początek maratonów biegowych mógł spodziewać się równie spokojnego i zrównoważonego startu. Otóż nic bardziej mylnego. Podczas gdy na maratonach biegowych pozycja startowa nie jest aż tak ważna, w przypadku ścigania się kajakiem pod silny wiślany nurt, uzyskanie przewagi nad rywalami staje się elementem kluczowym, a w każdym razie – znacznie ułatwiającym życie. Nie zdradzając zbytnio szczegółów taktyki płynięcia pod prąd wypracowaną przez naszych klubowych kajakarzy można powiedzieć, że im bliżej płynie się brzegu, tym łatwiej oszukać nurt. Oczywiście, diabeł tkwi w szczegółach i zawodnikom nie pływającym na co dzień po Wiśle sama znajomość tej taktyki nie za wiele dała, ale na starcie każdy cisnął ile przysłowiowa fabryka dała. Zgodnie z przewidywaniami i prawami fizyki na przód wysforowały się osady podwójne. Niedaleko za nimi wystrzelił Mateusz z WKW, a za nim uformował się peleton z Bartkiem również z WKW na czele. Po upolowaniu Bartka przez jednego z miejscowych wędkarzy (dosłownie!), na czoło peletonu wysunął się Cezary z Tomaszowa, który kilka tygodni wcześniej zdobył złoty medal na Mistrzostwach Polski w Kajakarstwie Klasycznym na dystansie 200m w kategorii 45-49 lat.

Do Punktu Kontrolnego nr 1 w Gassach czołówka dotarła w niezmienionej konfiguracji, czyli dwójki na czele z osadą składającą się z Piotrka z Białogardu i Michała z Malborka oraz w tyle z Sebastianem ze Świercz i Adrianem z Nowego Dworu Mazowieckiego. Kilkanaście minut po nich dopłynął wspomniany Mateusz, 10 minut później Cezary, a 5 minut po nim grupa pościgowa w składzie Adrian z Glasgow (tak, kolega przyjechał na nasze zawody prosto ze Szkocji), Darek z Halinowa i Bartek, a dalej peleton w którym co chwila zachodziły przetasowania. Na tym etapie wyścigu szczególnie we znaki dał się kilkukilometrowy odcinek na wysokości Ciszycy, gdzie Wisła rozlewa się miejscami do szerokości 600 metrów. Przy niskim stanie wody, który był podczas zawodów, wybranie najbardziej efektywnego toru płynięcia było nie lada sztuką. Technik i taktyk było wiele - mniej więcej tyle co kajakarzy. Jedni płynęli po zewnętrznej stronie wirażu tworzonego przez zakole rzeki dzięki czemu unikali uciążliwego wiosłowania w mieliznach, ale za to nadrabiali sporo dystansu. Inni płynęli po wewnętrznej stronie zakola dzięki czemu skracali dystans, ale za to pakowali się w mielizny i łachy, co często kończyło się koniecznością wyskakiwania z kajaka. Jeszcze inni wybierali bezpieczne rozwiązanie płynąc na granicy nurtu i przykos, bliżej zewnętrznej strony wirażu. Była w końcu grupa kajakarzy niekonsekwentnych, którzy nie mając przemyślanej strategii miotali się po całej Wiśle. Trudno tak naprawdę powiedzieć, która z tych taktyk była najlepsza. Wydaje się, że najszybciej płynęło się po wewnętrznej stronie wirażu jednak zawodnicy, którzy wybrali tą drogę musieli kawałek wyścigu odbyć na piechotę z kajakiem pod pachą, co wśród części kajakarzy uważane jest za mało eleganckie zachowanie.

Kolejny etap maratonu Gassy- Góra Kalwaria, będący jednocześnie ostatnim odcinkiem płynięcia pod prąd, odbywał się pod znakiem walki z narastającym zmęczeniem zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Jeśli chodzi o zmęczenie fizyczne, nie trzeba tutaj wiele wyjaśniać mając na względzie dobrych kilka godzin spędzonych przez zawodników w pozycji siedząco-machającej. Jeśli zaś chodzi o zmęczenie psychiczne, szczególnie wykańczający był końcowy odcinek etapu, podczas którego wyłaniający się potężny most kolejowy zbliżał się baaardzo mozolnie, co niektórych zawodników mocno deprymowało. Mimo to żaden maratończyk, który wypłynął za Gassy, nie zrezygnował na tym etapie. Do Punktu Kontrolnego nr 2 w Górze Kalwarii pierwsza dopłynęła osada podwójna w składzie Piotr-Michał, później również dwójka w składzie Sebastian-Adrian, następnie jedynki – Mateusz, kilkanaście minut później Cezary, Bartek i Darek. A następnie peleton. Ostatni z zawodników mijał punkt nawrotu ponad 2,5 godziny po pierwszej osadzie.

Końcowy etap wyścigu, czyli 30 kilometrów z prądem z Góry Kalwarii do Warszawy może wydawać się najłatwiejszy. I jakkolwiek w przypadku osad, które wypracowały sobie bezpieczną odległość nad osadami goniącymi, mogło tak faktycznie być, to w przypadku maratończyków lubiących towarzystwo ostatnie kilometry były naprawdę mordercze. Szczególnie ciekawa sytuacja była w środku stawki, gdzie po nawrocie w Górze Kalwarii utworzył się swoisty pociąg, w którym maszynistą był nasz klubowy Ropuch, a kolejnymi wagonami Bazyl ze Szczecina, Sławek vel. Batyak z WKW i Artur z Góralic. Pociąg ten przepłynął praktycznie cały etap w niezmienionej konfiguracji i ostatecznie wpadł na metę utrzymując 8-sekundową różnicę między czołem a końcem składu!

Poniżej przedstawiamy kilka zdjęć z wyścigu i wyniki końcowe. Wprawne oko zauważy, że jedynie 3 osady nie przepłynęły całego dystansu. Byli to debiutanci na Wiśle Pstrąg i każdy z nich przysięgał uroczyście przy świadkach, że w przyszłym roku wyścig ukończy.

 

 

pozostałe zdjęcia pod linkami

https://goo.gl/photos/uCydwCW6Lgwzbbbu6

https://goo.gl/photos/DrLa7inZXzaiHq6KA

https://plus.google.com/u/0/collection/EFw9LE

 

Kolejny maraton Wisła Pstrąg odbędzie się już 20 maja 2017 r. Serdecznie zapraszamy wszystkich kochających Wisłę i klubowych kajakarzy na trasę wyścigu, bo nie ma lepszego lekarstwa na zmęczenie niż gorący doping J

 

Wyniki maratonu Wisła Pstrąg 2016:

T2M
1.Michał Zielski i Piotr Rosada 5:41:09

2.Sebastian Górajczyk i Adrian Sieniakowski 6:08:25

3.Jacek Mikita i Jacek Chudowolski 7:15:49


T1M
1. Mateusz Jasiński 6:26:38 (WKW)

2. Bartosz Najmowicz 6:53:33 (WKW)

3. Cezary Dębiec 7:03:16

4. Dariusz Łapiński 7:06:55

5. Adrian Lipiński 7:07:54

6. Dariusz Ebertowski 7:14:30

7. Sławek Łukaszewicz 7:17:26 (WKW)

8. Artur Sumara 7:17:30

9. Darek Majchrzak 7:22:54

10. Sebastian Banasik 7:24:49 (WKW)

11. Andrzej Bieliński 7:37:15

12. Piotr Chrzanowski 7:54:21

13. Maciej Cytryński 7:56:53

14. Tomasz Sumara 8:13:17

15. Andrzej Kosioł 8:18:14

16. Tomasz Kozłowski 8:27:43

17. Paweł Cichoń 8:56:28

18. Maciej Szafran 9:06:42 (WKW)

19. Robert Jankowski nk

20. Sebastian Nagórka nk


T1K
1. Agnieszka Uklańska 8:27:55 (WKW)

2. Iza Penczek nk

 

T1M Weterani

1. Mirek Kowalski 7:13:29

2. Ropuch 7:17:22 (WKW)

3. Bazyl 7:17:25

4. Edward Góra 8:22:10

5. Marian Nowak 8:35:00

ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA SEKCJI KAJAKOWEJ GDZIE RELACJONOWANE SĄ INNE WYDARZENIA Z KAJAKOWEGO ŻYCIA NASZEGO KLUBU

 

tyt_1
zdj_2
zdj_3
zdj_4
zdj_5
zdj_6
zdj_7
zdj_8
zd_1

Poprawiony: czwartek, 25 października 2018 12:46